Krótkie wprowadzenie na temat historii rozwoju informatyki w Polsce

 

Od założenia w 1988 roku firmy: Pierwsze Polskie Profesjonalne Pogotowie Komputerowe HELP®, dzięki pomyślnej koniunkturze i zgodnie z ogólnoświatowym trendem następował gwałtowny jej rozwój i wciąż przybywało nam nowych klientów.

 

Był nawet taki okres, że aby sprostać rosnącym potrzebom mieliśmy problemy z zatrudnianiem pracowników, ponieważ w branży IT w owych czasach specjalistów wielu nie było.

 

Trudno policzyć by komputery, które wykonaliśmy własnymi rękami z trudno dostępnych części i sprzedaliśmy je  naszym klientom, ale z pewnością były setki firm i przedsiębiorstw, które sami skomputeryzowaliśmy.

Założyliśmy też sporo profesjonalnych lokalnych sieci, a przeważnie były to sieci NOVELL®.

 

Wiedza informatyczna oraz świadomość użytkowników nie były wtedy zbyt wysokie.

O dobry sprzęt komputerowy również nie było łatwo.

Rozmaici naciągacze skuszeni szybkim i łatwym zarobkiem sprowadzali go z zagranicy na rozmaite sposoby, głównie z Niemiec.

Komputery te pochodziły często z niepewnych źródeł, np. z "flamarku" i wcześniej były już używane lub naprawiane, oraz nie miały zwykle żadnej gwarancji. W efekcie były bardzo zawodne. Nierzadko psuły się wkrótce po ich zakupie, co doprowadzało nieświadomych niczego nabywców do szewskiej pasji.

 

Nie dotyczyło to naszych klientów, bowiem HELP® od początku dostarczał sprzęt może i droższy od innych dostawców, lecz za to nowy, firmowy, dobrze wygrzany, przetestowany oraz sprawdzony.

Taka solidność miała zemścić się na nas już wkrótce, bo komputery ze znaczkiem HELP® psuć się nie chciały.

Niewielkie marże, jakie pobieraliśmy dały w efekcie również niewiele zysku.

 

Ci, którzy sprzedawali tanią tandetę sprowadzaną tonami z Niemiec, to zarobili na tym krocie.

Np. używane dyski twarde na flamarku w Berlinie kosztowały wtedy po 1 marce.

PROTECH, który sprowadzał je samolotami w workach pakował je potem w swoje "firmowe" komputery i sprzedawał w swoich salonach z ogromnym zyskiem.

Sporo firm, które tak to robiły upadło, gdyż nie nadążały z wymianami ( DATEX, PROTECH ).

Kilka - głównie niemieckich, jednak zostało i pewnie robią tak samo nadal.

 

My komputery montowaliśmy jedynie z nowych i drogich części, przez co nie miały one aż tak wielu nabywców.

Dlatego głównie naprawialiśmy chłam, który wcześniej sprzedali inni.

Usuwanie licznych awarii tego taniego sprzętu zajmowało nam sporo czasu, lecz zdobyliśmy dzięki temu sporo doświadczeń, oraz co najważniejsze, udało się nam do dziś przeżyć.

 

Przez cały ten czas tworzyliśmy również własne projekty tworząc i rozwijając oprogramowanie.

Nastawiliśmy się na średnie i duże firmy i zemściło się to na nas okrutnie.

Rozbudowany system do zarządzania oraz sprzedaży FIRMA HELP®, przez 10 lat tworzyliśmy w małym lecz doświadczonym zespole paru programistów.

System napisany bardzo starannie w językach tzw. wysokiego poziomu ( Assembler, Pascal ) zaprojektowany był rozwojowo i z wielkim rozmachem.

Dzięki unikalnej otwartej architekturze opartej na tzw. makrodefinicjach, można go było dostosowywać do różnych potrzeb i zastosowań.

Pomimo, że system potrafił bardzo wiele, to okazało się jednak, że w Polsce nie było to prawie nikomu potrzebne.

Ludzie woleli rozliczać swe firmy ręcznie, albo szukali tanich programów za to potrafiących niewiele, na przykład chcieli wystawiać tylko faktury.

 

Nie sprzyjały nam również polityki kolejnych "rządów".

Supermarkety zwolnione z wszelkich podatków wykończyły w Polsce nie jedną branżę.

Sprzedając bez podatków poniżej naszych cen zakupu doprowadziły do krachu również sektor komputerowy.

 

Na przekór wszelkim naszym oczekiwaniom, również i czas nie okazał się sprzymierzeńcem.

Lawinowo rosnące koszty pracy doprowadziły do upadku wiele sklepów oraz hurtowni czyli naszych potencjalnych klientów.

 

Pomimo wszystkich tych przeciwności, wielu oporów i psychologicznych barier nie poddawaliśmy się i nie rezygnowaliśmy z walki.

Pomimo rosnącej fali biedy i bezrobocia oraz na przekór wszelkim trudnościom nadal utrzymywaliśmy się na rynku oraz rozwijaliśmy własne oprogramowanie.

W czasach gwałtownego rozwoju Internetu uruchomiliśmy swoje własne serwery i przyłączyliśmy do tej ogólnoświatowej sieci wielu nowych użytkowników.

 

Ambitne plany mieliśmy nie bez powodu.

Doświadczenie w projektowaniu oraz tworzeniu dużych i szybkich baz danych wyostrzyło nam apetyty.

Marzyło się nam skomputeryzowanie ZUS-u, szpitali oraz policji.

 

Nie wzięliśmy pod uwagę jeszcze jednego:

Narastających lawinowo afer oraz korupcji!

 

 

W 1994 roku mieliśmy zrobiony program LASY służący do sporządzania planów urządzeniowych lasów nie stanowiących własności Skarbu Państwa.

Ponieważ był to jedyny taki program w Polsce, dlatego wielką nadzieją natchnął nas przetarg na taki sam program który miałby pracować we wszystkich województwach.

W 1995 roku pojechaliśmy z naszym programem LASY na przetarg do Chełma aż pod sowiecką granicę by wziąć w nim udział. Na miejscu przetarg odwołano z dziwnej przyczyny:

Podobno byliśmy jedynym oferentem.

W efekcie nasz program LASY pracował przez lata jedynie w paru prywatnych biurach w Toruniu.

Ci, którzy dostali od nas licencje, zarobili na naszym programie miliony.

Szkoda tylko, że przy podziale zysków nas pominięto.

 

Później dowiedzieliśmy się z telewizji o aferach oraz przekrętach w Ministerstwie Leśnictwa, w którym ministerialni urzędnicy zamiast dbać o polskie lasy, pobudowali sobie blisko Warszawy luksusowe pałace i piękne wille w pięknym, bo ścisłym rezerwacie przyrody.

Sprawa stała się głośna bo nagłośniły ją media, gdyż zamieszany był w tą aferę jeden ministrów Leśnictwa.  Następnie oczywiście ją wyciszono.

 

Podobno powstał też program rządowy i w Ministerstwie Leśnictwa kilka lat temu powołano specjalny zespół, który miał zrobić taki sam jak nasz, program.

Po paru latach, telefonował do nas ktoś z samej stolicy, z dość dziwnym zapytaniem:

Czy przypadkiem byśmy im nie pomogli bo pomimo, że wydano już grube miliony, to drugiego takiego samego, jak nasz programu jak nie było, tak nadal nie ma, bo nie potrafią go sami zrobić!

 

ZUS skomputeryzował nie znany wtedy bliżej nikomu PROKOM oraz pan Krauze, o którym wiadomo było z gazet tyle, że grywał w golfa z panem Kwaśniewskim.

Na program PŁATNIK, który do dzisiaj nie chce poprawnie działać, pobrano z państwowej kasy miliardy.

 

Bardzo podobnie jak w innych przypadkach, dopiero po latach dowiedzieliśmy się wszyscy, że przetarg na kasy oraz drukarki fiskalne wygrała w Polsce prywatna firma z Zielonki k/ Warszawy, należąca do siostrzeńca Ministra Finansów.

 

Na naszą ofertę skomputeryzowania banków, złożoną w 1992 r. do PKO BP i Ministerstwa Finansów, do dnia dzisiejszego nikt nie raczył nam odpowiedzieć.

 

O aferze z milionami wypłaconymi z góry dla znanej firmy zagranicznej i wyrzuconymi w błoto na nieistniejący system dla policji, usłyszeliśmy wszyscy w telewizji. Winnych oczywiście nie znaleziono do dzisiaj.

 

Bardzo śmieszny gdyby nie to, że prawdziwy był znany w branży przypadek wezwania ekipy fachowców z Wielkiej Brytanii do zepsutego dysku twardego w jednym z polskich ministerstw.

Specjalnym samolotem przyleciało po dysk ten dwóch panów z bardzo małymi, czarnymi walizeczkami.

Po zabraniu dysku do Wielkiej Brytanii udało się podobno odzyskać dane, po czym Ministerstwo otrzymało do zapłacenia fakturę opiewającą na kilka tysięcy funtów, za którą zapłaciło lekką ręką z naszych podatków.

Do nas oczywiście nikt nie zadzwonił pomimo, że wszyscy zainteresowani dobrze wiedzą, że utracone dane z twardych dysków odzyskujemy z powodzeniem od lat prawie dwudziestu, a informacja o tym od dawna jest w Internecie.

 

Mimo wszystko nie załamujemy rąk z rozpaczy i robimy swoje nie tracąc nadziei.

Przychodzi to jednak coraz trudniej, bo pracy w Polsce od dawna brakuje.

Masowe wyjazdy z Polski za pracą i emigracja specjalistów nie pomagają w tej sytuacji i jak na razie nie widać tu żadnej poprawy.

 

Jerzy Garlicki

Ciąg dalszy wkrótce ...