"Tygodnik Solidarność", 19-IV-1996

Tekst przedrukowany w książce "Łysiak na łamach 5 oraz wywiad-rzeka".

 

Prawo Kaina, czy prawo Abla?

Waldemar Łysiak

 

 

 

Szef "Tysola", Andrzej Gelberg, wyzwał mnie na pojedynek publicystyczny. Mamy dać piórem głos w tej samej sprawie, ino że ja mam dać głos "za", a redaktor Gelberg "przeciwko". Z góry jestem "do tyłu". Szanse nie są równe, gdyż temat pojedynku - kara śmierci - wyklucza triumf człowieka będącego jej zwolennikiem. Czyż bowiem zwolennik urzędowego odbierania życia godzien może być jakiegokolwiek moralnego lub racjonalnego triumfu? Po stuleciach walki na rzecz humanitaryzmu, taki człowiek winien się spalić ze wstydu, i to dubeltowo: raz, że nie umie okiełznać własnego krwiopijstwa, a dwa, że publicznie głosi pochwałę kaźni. Istna Dracula!

Choć już na progu wyzuty ze zwycięstwa jako wstecznik-inkwizytor, biorę udział w tej retorycznej szermierce, która mi się kojarzy - mówię to prawem żartu - z esbecką tradycją teatralnych przesłuchań typu "zły esbek" kontra "dobry esbek" (będę tu robił za "złego esbeka", owego żądnego krwi, a red. Gelberg za anioła pokoju). Biorę również dlatego, że sprawa ma wymiar publiczny, tyczy publicznego bezpieczeństwa. W praktyce termin "publiczne bezpieczeństwo" sprowadza się do bezpieczeństwa ludzi, którzy nie czują się bezpiecznie, ludzi bezbronnych, ludzi słabych. Twardzieli, których bronić nie trzeba, bo sami się obronią, jest niewielu. Słabych (dzieci, kobiet, starców, kalek, tchórzów, cherlaków itd.) dookoła mnóstwo. Herold kary śmierci pełni funkcję adwokata tych upośledzonych (upośledzonych wobec zwyrodnialców), funkcję obrońcy par excellence.

Wspomniałem żartem SB, czyli instytucję mało żartobliwą i mało do żartów skorą. A propos tego chcę przypomnieć fragment mojej powieści sprzed sześciu lat. Nosi ona tytuł "Dobry" ("Dobry" to ksywka szefa MSW), a jej główną bohaterką instytucjonalną jest właśnie czerwona Bezpieka. W pewnym momencie akcji główny bohater personalny (Stefan Karśnicki, vel "Książę") bezlitośnie rozbija bandę sadystów gwałcących i okaleczających kobiety. Jego przyjaciółka, lekarka, typowa "europejka poprawna politycznie", widząc co "Książę" zrobił ze zwyrodnialcami, doznaje szoku. Rozpoczyna się gwałtowny dialog. Trzeci uczestnik dialogu, Mieczysław Heldbaum (pseudo "Petroniusz"), robi lekarce wykład, który mógłby mi służyć dla polemiki z red. Gelbergiem bez dodatkowej argumentacji, gdyż jest tam prawie wszystko, co niezbędne. Cytuję ten fragment książki:

" - Jakie masz prawo zadawać śmierć?! - spytała go pani doktor. - Nawet państwo, kiedy zabija, sankcjonując taki odwet paragrafami, nie jest w porządku, bo zabijanie to barbarzyństwo, i nazywanie tego sprawiedliwością to też barbarzyństwo! W cywilizowanych krajach zniesiono karę śmierci, brzydząc się nią, i słusznie! Czyż można nie brzydzić się czymś, co obraża człowieczeństwo, hańbi człowieka, jest ahumanitarne, bydlęce...

- Powiem pani coś, jeśli zechce mnie pani wysłuchać - przerwał jej "Petroniusz". W wielu krajach zachodnich, w których karę śmierci zniesiono, morduje się bez skrupułów i bez strachu, bo ...

- Kim pan jest? - zapiszczała.

- Heldbaum, współpracownik pana Karśnickiego, do usług.

- Nie potrzebuję pańskich usług, panie Heldbaum!

- Z pewnością, ale potrzebuje pani kompasu do poruszania się przez krainę współczuć, żeby mogła pani trafić do współczuć właściwych, to jest takich, na które zasługują nie ci, których pani teraz obdarza litością. W tych krajach, o których wspomniałem, bardzo często morduje się lub okalecza dzieci. Przyczyn jest bez liku, od seksualnych, przez kidnapingowe i sadystyczne, aż do zemst na rodzicach. Lecz główną z przyczyn jest brak strachu przed okrutną karą! Porywacz nerwowo nie wytrzymuje, lub okup się spóźnia, więc ciach, dziecko w łeb. Albo je dusi. Albo je topi. Mafia sycylijska dopiero co zastrzeliła dwóch siedmioletnich chłopców i ich matkę, bo tatuś coś przewinił panom mafiosom. W zeszłym tygodniu w Mediolanie banda porywaczy wdarła się do domu przemysłowca, żeby porwać mu córeczkę, matka ją zasłoniła i nie chciała oddać, więc kropnęli i matkę i dziecko, i poszli sobie. Pif-paf!, tak po prostu, proszę pani, czy to trudno nacisnąć na cyngiel? Albo podłożyć bombę w domu towarowym? Łatwiusieńko. Takie rzeczy dzieją się w tych krajach przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku. A przecież ja mówię tylko o dzieciach, dorosłych zabija się dużo częściej, dla morderców życie człowieka jest tyle warte, co życie kurczaka. Wie pani dzięki komu? Dzięki pani. I dzięki takim jak pani.

- Pan zwariował, to brednie, nie będę tego słuchać! - szepnęła.

- A czy ja zmuszam panią? Proszę odwrócić się i odejść. Uciekać przed prawdami, obrażać się na prawdę, tak zwanego Greka udawać, jest łatwiusieńko, nieomal tak łatwo, jak uciąć palec, lub ucho porwanemu dziecku, żeby rodzice zmiękli. Umówmy się, że ja będę mówił dalej, a pani pokaże mi plecy kiedy pani zechce i już nie będzie pani musiała znosić moich słów. Będę mówił wciąż o dzieciach, bo to lepiej trafia do wyobraźni. Nawet do wyobraźni kobiet... Wie pani, co jest plagą krajów, w których panuje cywilizacja? Tak zwane kampanie promocyjne mafii narkotycznych. Przed każdą ze szkół grupa bandziorów rozdaje dzieciom cukierki z kokainą lub heroiną. Po kilku takich cukierkach dzieciak jest uzależnionym dożywotnio narkomanem. Albo śliczne nalepki do zeszytów. Dzieci przylepiają je liżąc klej - klej nasycony kokainą. Kilka nalepek i ma się klienta na całe jego zmarnowane życie. Działalność prawie bezkarna, bo nawet jak ktoś wpadnie, to grozi mu tylko cela z telewizorem, z której i tak kumple lub adwokaci prędzej, czy później uwolnią...

Nie mogła odejść, jakby ją zaczarował. Ale wprawiało ją to w gniew:

- Co pan chce przez to udowodnić? Że zabójstwo w odwecie to słuszny czyn?! A może to cnota?

- Chcę tylko uzasadnić to, co już pani wytknąłem. Bo pani się myli. To ludzie pani pokroju, którzy żądają zniesienia kary śmierci lub gdzie indziej obstają przy utrzymaniu tego zniesienia, posługując się hasełkami typu: humanitaryzm, barbarzyństwo, okrucieństwo, sadyzm, deptanie ludzkiej godności i temu podobne, to oni depczą godność człowieka! Depczą godność człowieka krzywdzonego, bezkarnie mordowanego, i pozbawiają go praw, angażując się w obronę zabójców. Prawo do życia ma mieć ten, co bez skrupułów zabiera życie innym! Humanitaryzm dla morderców, a co dla ofiar? Prawo do nekrologu, tak? Uważam, że to właśnie jest obrażaniem człowieczeństwa, bo to jest negowanie praw do dysponowania własnym życiem, to jest deptanie ludzi pogrzebanych, którzy nie zasłużyli na śmierć okrutną, nieoczekiwaną i niezawinioną. To ten wasz selektywny humanitaryzm, przeznaczony tylko dla zbirów, podczas gdy kupa ofiar to kupa zeschłych liści, szkoda sobie głowę zawracać, to on jest barbarzyństwem, bo tworzy cywilizację taniego życia, które można odebrać jak przedmiot! Podpisując się na swoich apelach i petycjach, podpisujecie zgody in blanco dla morderców na bezkarne mordowanie!

- To obrzydliwa demagogia, jak pan może tak mówić! Pan sam nie wierzy w to, co pan mówi! Czy pan nie wie...

- Wiem, wiem! Wiem, co piszą, znam tych mędrków z pani albumu dobrych serc! Kara śmierci nie odstrasza, tego dowodzą statystyki! Ktoś słusznie powiedział, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyki. Za pomocą statystyki można nawet udowodnić, że Ziemia jest płaska - większość ludzi widzi ją płaską. Albo że Słońce wędruje wokół Ziemi - miliony to widzą. Ale prawdą to nie jest. Kara odstrasza, a kara śmierci odstrasza bardzo! Nie odstraszy kogoś, kto w afekcie zabija gacha swej żony na gorącym uczynku, lecz odstraszy tych, co z zimną krwią popełniają zbrodnie - porywaczy, bandytów, sadystów, trzy razy się zastanowią, zbyt duże ryzyko. W tej dzielnicy długo nie będzie gwałciciela, mogę pani ręczyć! ...

Milczała, nie mogąc lub nie potrafiąc się odszczeknąć, a on dał akord na finał, na nokaut, chciał ją wyliczyć:

- Czas przyjrzeć się własnemu sercu, droga pani. Nigdy nie pojmę dlaczego ludzie o wielkich sercach, tacy jak pani, orędownicy zniesienia kary najsurowszej, mają tak niewiele szacunku, tak niewiele serca, tak niewiele humanitaryzmu dla czteroletniej dziewczynki zgwałconej i uduszonej, lub dla rodziny strażnika, którego zastrzelono, a tak wiele szlachetnych słów dla obrony łotra, który z braku jakiejś dziwki pod ręką skrzywdził tę dziewczynkę, lub osierocił inną, i dla handlarza narkotyków, który unieszczęśliwia całe generacje? Tacy jak wy nie bronią prawa do życia, lecz swobody okradania z życia, podtrzymują gmach strachu, a burzą gmach wolności, do której jednostka winna mieć prawo. Życzę pani wielu miłych lat bez wieczornych nie zaplanowanych spotkań z osobnikami, na których pani głosuje!"

Jak już wzmiankowałem - cytat ów mógłby wystarczyć za całą polemikę w kwestii urzędowego eksterminowania. Lecz boję się, że wówczas mój kontrpartner byłby rozczarowany (takim literackim wybiegiem), gdyż oczekuje szermierki bardziej serio, bardziej naukowo. Tedy niżej rzucę jeszcze parędziesiąt zdań, częściowo scientycznych. Pierwszym krokiem będzie magiczna sztuka, którą Conan Doyle obdarzył swego wirtuoza kryminalistyki - dedukcja, zwana wcześniej przez Edgara Poe "analityczną zdolnością umysłową". Umówiliśmy się bowiem z red. Gelbergiem, że piszemy swoje nie znając tekstu polemisty, zatem chcąc bronić kary śmierci muszę wpierw zgadnąć jakie działa mój polemista wytoczy przeciwko niej. Gdy źle zgadnę, to leżę, będę strzelał na wiwat, miast do celu (kolejny handicap czyniący starcie pojedynkiem szans nierównych). Ale słowo się rzekło, rękawica została podjęta.

Szczęściem w nieszczęściu baterie wrogów kary śmierci są plus minus znane, więc nawet moje kurduplowate "zdolności umysłowe zwane analitycznymi" wystarczyły, aby parę tych dział zlokalizować. Domyślam się, że red. Gelberg wystrzeli cztery salwy pocisków. Może kolejność będzie inna, ale rakiety będą chyba następujące:

  1. Religijne czyli dekalogowe

  2. Etyczne czyli humanitarne

  3. Polityczne czyli totalitarne

  4. Statystyczne czyli skutecznościowe

Weźmy się za te argumenty w porządku, który wyżej ustaliłem:

1. Dekalog
Piąte przykazanie mówi: "Nie zabijaj!". Mówi tak wszakże tylko tłumaczone piąte przykazanie, bo oryginał hebrajski mówi coś innego. Użyte tam słowo "rasah" znaczy: mordować, więc oryginalna treść piątego przykazania to: "Nie morduj" ("Nie dopuszczaj się mordu!"). Dla zabójstw wojennych, tudzież dla kary śmierci, język hebrajski ma czasowniki inne: dla pierwszych "harag", dla drugich "hemit". Przeciwnicy kary głównej wiedzą o tym, lecz twierdzą, że wyciąganie różnic językowych to kuglarstwo semantyczne, które nie zmienia całkowitego zakazu. Religia nie zezwala na żadne zabójstwa, nie wolno odbierać życia nikomu i pod żadnym pozorem, tak uczy Dekalog! - mówią ci dobrzy ludzie, a ich słowa stanowią klasyczne "reductio ad absurdum", czyli bzdurę kompletną. Gdybyśmy bowiem mieli wedle tej wykładni traktować piąte przykazanie, nie wolno by nam było bronić przed agresją domu, rodziny, ojczyzny, samego siebie, niczego, gdyż broniąc się moglibyśmy zadać śmierć napastnikowi czyli popełnić śmiertelny - nomen omen - grzech.

Zaś a propos urzędowej kary śmierci wypowiedział się niedawno Franco Cardini, historyk religii, znawca Chrześcijaństwa, Islamu oraz Judaizmu (notabene katolik). Podczas międzynarodowej konferencji na temat kary śmierci (Tunis, październik 1995) Cardini stwierdził, iż w świętych pismach żadnej religii monoteistycznej nie sposób znaleźć jakiegokolwiek zakazu ferowania, czy egzekwowania kary śmierci.

2. Etyka
Tu zwolennikowi kary głównej wali się na łeb Niagara kontrargumentów (od kindersztuby humanistycznej przez cywilizację czyli każdą formację antybarbarzyńską, po przyzwoitość elementarną) tudzież cytatów z pism ludzi dobrych - miłosiernych - szlachetnych (choćby zdanie Alberta Camusa: "Kara śmierci to zabójstwo, którego premedytacja jest rekordowa"). Summa summarum: kara śmierci to czyn niemoralny absolutnie i tak rekordowo haniebny, że trzeba zrobić wszystko, by go wyeliminować! Cywilizacja śmierci, która obecnie panuje, i która polega na tym, że zbrodniarze coraz bezkarniej dokonują egzekucji, a ich ofiary mają tylko jedno prawo (do pochówku) - może być uzdrowiona wyłącznie odbieraniem życia za odebranie życia, czyli karą najsurowszą. Brak tej kary równa się haniebnemu, z gruntu niemoralnemu, patologicznemu przyzwalaniu, by cywilizacja śmierci dalej zbierała swoje nikczemne żniwo. Każdy system, w którym jedyną karę za mord stanowi cela więzienna, to system w którym ofiara ma mniejsze prawo do życia, niż mordercy. Z każdego więzienia wychodzi się (dzięki amnestiom, grzecznym sprawowaniom, przekupstwu, itd.) na wolność. Z grobu się nie wychodzi. Taki system - probandycki, lekceważący ofiary mordu, budzi moje obrzydzenie, gdyż jest to kliniczna niesprawiedliwość.

3. Polityka
Może paść argument, że legalizacja, tudzież zwyczajowość (praktyka) kary śmierci stanowią maszynerię jakby przygotowaną dla ewentualnych zbrodniczych faraonów - ułatwiają ludobójcom pokroju Hitlera i Stalina masowe mordowanie przeciwników, czystki, dziesiątkowanie ludności, itp. Argument ten wszakże, gdyby padł, byłby niepoważny, gdyż totalitaryzm dlatego jest totalitaryzmem, bo lekceważy wszelkie prawo, nawet prawa które sam tworzy, a tworzy kodeksy jakie chce i kiedy chce. Przypomina mi się legalizm sadystycznego cesarza w starożytnym Rzymie: gdy pragnął legalnie, zgodnie z prawem, zamordować wszystkich członków jakiejś familii, lub społeczności, a prawo bezwzględnie zabraniało skazywać na śmierć dziewice, rozkazywał pretorianom, by wcześniej gwałcili wszystkie dziewice, co likwidowało barierę prawną.

4. Statystyka
Koronna argumentacja wrogów kary śmierci. Twierdzą oni notorycznie, że według badań i statystyk praktykowanie kary śmierci ani trochę nie zmniejsza ciężkiej przestępczości, w minimalnych choćby procencie, nul! Otóż jest to kompletna bzdura. Abstrahując już nawet od faktu, że "Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyki" (nikt już nie umie rozstrzygnąć, kto był autorem tego bon-motu, Disarelli czy Twain) - tylko szulerska żonglerka danymi statystycznymi, uprawiana przez długi czas przez lewaków spod herbu "political correctness", oferowała wyniki dobrze służące zwolennikom nie mordowania morderców. Realia były zupełnie różne, więc gdy w USA zaczęto realia ujawniać, jak lawina ruszył w kolejnych stanach proces przywracania kary śmierci. Przywrócono ją już w 37 stanach, nawet tam, gdzie wcześniej funkcjonowało rekordowe liczbowo lobby wrogów kary śmierci - w stanie Nowy Jork. Efekt? Od chwili przywrócenia kary śmierci, a także zaostrzenia działań policji i zaostrzenia wyroków sądowych, jedno z najniebezpieczniejszych miast świata, Nowy Jork, błyskawicznie stało się jednym z bezpieczniejszych miast Stanów. Tylko w ubiegłym (1995) roku zanotowano tam najniższy wskaźnik przestępczości od dwudziestu trzech lat, a liczba morderstw spadła prawie o połowę! Mówią to statystyki. Statystyki nie naciągane do tezy, o czym każdy Nowojorczyk może się przekonać wieczorem, spacerując chodnikami swego grodu. Uczciwe statystyki mówią również, że łagodzenie kar skutkuje wzrostem samosądów, bo gdy państwo nie wypełnia jednego ze swych głównych obowiązków wobec ludzi (zapewnienie bezpieczeństwa) to ludzie muszą się bronić sami.

Wśród 184 państw członkowskich ONZ - w 96 kara śmierci jest wykonywana. Rozliczne stowarzyszenia i grupy (takie jak Liga Obywateli i Parlamentarzystów na rzecz Zniesienia Kary Śmierci do roku 2000, której hasło brzmi: "Nie zabijaj Kaina!") - czynią wszystko, by całkowicie wyrugować karę główną z praktyki homines sapiens. Szulerskie statystyki są dalej główną bronią owych "humanistów".

Na koniec kilka uwag typu konkluzyjnego:

  • Groźba otrzymania kary śmierci nie powstrzyma człowieka, który morduje w tzw. afekcie, wszakże czasami (lub często) powstrzyma zbrodniarza, który myśli o efekcie, czyli zimno kalkuluje, co się opłaca.

  • Wymierzona mordercy śmierć nie przywróci życia ofierze mordu, ale ciężar dydaktyczny (perswazyjny) rozgłoszonej egzekucji uratuje jakąś liczbę potencjalnych ofiar, gdyż potencjalni mordercy przekalkulują sobie ryzyko.

  • Nie wymierzanie kary śmierci (jej prawna likwidacja, lub moratorium na wykonywanie) ośmiela zbrodniarzy, ośmiesza system bezpieczeństwa, osieraca dzieci, oświadcza, że prawa zabijanych są żadne w porównaniu z prawami zabójców.

  • System, który zezwala masowo mordować bezbronne dzieci (aborcja) i nie zezwala eliminować "killerów" - jest z gruntu niemoralny, podły, wstrętny.

  • Jedyny racjonalny i etycznie sensowny argument przeciwko wymierzaniu kary śmierci to możliwość omyłki sądowej, co się w historii zdarzało nie raz. Zatem kara ta winna być ferowana tylko przy stuprocentowych dowodach (nigdy poszlakowo) i tylko wobec zbrodni bardzo ciężkich (szczególnie brutalnych, sadystycznych, lub zbrodni, których ofiarami są dzieci) oraz wobec zabójców zdegenerowanych, nie wyrażających skruchy ni żalu.

  • W Polsce od kilku lat wyroki śmierci są egzekwowane masowo - przez bandytów. Bandytom w Polsce od kilku lat nie grozi kara śmierci. Bandyci w Polsce od kilku lat karzą bezbronnych ludzi za bezmyślność władzy. Kółko się zamyka, vulgo: zamknięty obieg cywilizacji śmierci terroryzuje społeczność kraju, w którym ludzie są stawiani przed trybunałem i skazywani dlatego, że ośmielili się czynnie bronić swego życia lub mienia podczas napadu bandytów rozzuchwalonych leseferyczną tolerancją zbrodni.

WALDEMAR ŁYSIAK

Powyższy tekst nie został spłodzony na fali ogólnospołecznego buntu przeciwko karze śmierci, który to bunt wywołało wiosną parę spektakularnych morderstw. Identyczne zdanie względem kary śmierci i ogólnego łagodzenia kar artykułowałem publicznie od wielu lat, wiele razy. Propozycję niniejszego publicystycznego pojedynku red. Gelberg rzucił w styczniu, a ja mój artykuł spłodziłem na początkach lutego, i później mogłem już tylko cierpliwie czekać na tekst adwersarza.

W.Ł.

Od Prezesa KS

W post scriptum najprawdopodobniej wkradł się błąd. Spektakularne morderstwa wywołały bunt przeciw istniejącemu wtedy moratorium na wykonywanie kary śmierci.


 

 

 
 

 

> > >  Kliknij -  Wróć do poczatku Strony- Do Gory  < < <

 

 
 

 

 

Zamknij to okno